wtorek, 17 września 2013

Początek końca cz7

Obudziło mnie mocne szarpnięcie a potem ból głowy spowodowany uderzeniem się o metalowy drążek fotela.
-Ała! co jest?!
Warknęłam wyczołgując się z podłogi na fotele samochodu.Jednak po chwili znów nastąpiło to samo.Auto mocno się zatrzęsło a ja znów straciłam równowagę upadając na dół.
-Fuck..
Mruknęłam łapiąc się za głowę z której zaczęła lecieć krew.
-Uważaj! Mamy bombowe towarzystwo
Rzucił Tori robiąc ostry zakręt wymijając rzucony w naszą stronę granat,który wybuchł.
Otarłam czoło z krwi.
-Zajmę się nimi ! To pewnie ludzie Ivana.
-Nie nie wypuszczę cię,oni cię zabiją a oboje musimy dostać się do samolotu!
Krzyknął robiąc kolejny ostry zakręt,tym razem przytrzymałam się fotela i nie zleciałam na dół.Zerknęłam przez tylnią szybę by sprawdzić co się dzieje.Za nami jechały dwa auta,z jednego wychylał się facet,który strzelał do nas z karabinu zaś z drugiego auta wychylała się jakaś dziewczyna rzucająca granaty.
-Toretto daj mi broń!
-Nie!
-Daj mi cholera ten pieprzony pistolet!
-Nie!
-Sama sobie wezmę!
Wrzasnęłam zirytowana i sięgnęłam w spodnie Toriego szukając broni.
-Hej! Co ty!
Mruknął Tori lekko czerwieniąc się na twarzy.
-Zamknij się..nic ci nie robię...
Mruknęłam i wyciągnęłam pistolet,po czym wcisnęłam guzik by szyberdach w samochodzie się uruchomił.
-Głupia zabiją cię!
Protestował Tori ale ja go nie słuchałam wychyliłam się przez otwór w dachu i wycelowałam w dziewczynę,która rzucała granatami.Za pierwszym razem trafiłam w sam środek jej czoła.
-Ha!
Zaśmiałam się celując w kierowce auta.Prawie już go miałam ale Tori skręcił gwałtownie w prawo a mi z rąk wyleciał pistolet.
-Kurwa!
Krzyknęłam schylając głowę by w nią nie dostać.
-Prawie go miałam a ty to zepsułeś!
-Wybacz ale nie chciałaś bym wje...
Nie dokończył ponieważ wjechało na nas drugie auto powodują że nasz samochód przewrócił się na bok.
-Cholera...
Usłyszałam zachrypnięty głos Toriego.Sama wybiłam szybę nogą by wydostać się z auta.Dookoła był dym nic nie było widać.Strzepnęłam kurz ze swojego ubrania i spojrzałam się przez siebie.Zmrużyłam oczy i gwałtownie przechyliłam się w bok.Kilka centymetrów obok mnie przeleciała kula.
-A prawie cię miałem.
Odparł wysoki szczupły jasnowłosy mężczyzna.
-Ja miałabym cię wcześniej.
Odparłam irytująco.To był ten sam koleś,który kierował autem.
-Trzeba było strzelać,twój błąd.
Przed oczami ujrzałam pistolet.
-Teraz ja mam okazje.
Prawie nacisnął spust ale w ostatniej chwili rzucił się na niego Tori wyrywając mu rękoma pistolet.
-Zakuro weź z auta broń szybko !
Posłusznie pobiegłam do samochodu.Zaczęłam kopać w bagażnik by się otworzył.Po chwili wyciągnęłam karabin i wzięłam swój miecz.
-Trzymaj!
Tori odepchnął mężczyznę od siebie i złapał karabin.W odpowiedniej chwili zaopatrzyliśmy się w broń.Z pozostałych aut wysiadło kilku mężczyzn.
-Widzę tutaj niezłą imprezkę.
Zaśmiałam się wyciągając miecz.I w tedy się zaczęło walczyłam z trzema facetami,falowałam mieczem niczym pędzlem na płótnie.Po chwili ich załatwiłam,zerknęłam w stronę Toretto,który strzelał do każdego kto się zbliżył.W końcu wszyscy zostali załatwieni a my w spokoju mogliśmy dojść do samolotu.
-Bierzemy broń z auta?
-Tak,ale nie wszystko.Pomożesz mi ją przepakować.
Kiwnęłam potakująco głową gdy nagle poczułam mocny uścisk na szyi.
-Poddaj się a puszcze ją
Warknął ten sam mężczyzna,który chciał mnie wcześniej zabić.Jak to możliwe że nie został zabity.
-Zakuro!
Przejął się Tori,nie wiedział co ma zrobić stał bez ruchu z zaskoczoną miną.
-Poddacie się czy mam ją zabić a potem ciebie!?
Zauważyłam na jego szyi łańcuszek na którym był przyczepiony nieśmiertelnik.Było na nim coś wygrawerowane..coś po rosyjsku.Przymrużyłam oczy by dostrzec co tam pisze.To było imie Sasha.On miał na imie Sasha.To ten zabójca na zlecenie o którym kiedyś wspominał Ivan.
-Tori biegnij!
Krzyknęłam,a zdezorientowany Sasha dostał kopniaka w krocze.
-Ty mała szamto..
Mruknał upadając na ziemie.Ja zaczęłam biec za Toretto w stronę samolotu.Kiedy Sasha mógł stanąć na nogi my siedzieliśmy już w środku małego samolotu.Tori zasiadł na miejscu pilota i zaczął startować.Wyjrzałam przez małe okrągłe okienko w samolocie widząc jak Sasha krzyczy coś do nas wymachując złowrogo rękoma.Zaśmiałam się pokazując mu środkowy palec.
-Z nami nie łatwo wygrać
Szepnęłam pod nosem cicho się śmiejąc.




sobota, 14 września 2013

Początek końca cz6 ciąg dalszy.

Śnił mi się mój dom,polana na której biegałam wraz z przyjaciółmi było tam cicho i spokojnie jakby wszystkie problemy zniknęły.Wszystkie wilki pobiegły nad rzekę ja dorównałam im kroku i wtedy niebo zrobiło się czarne a woda zaczęła się burzyć.Zerwał się zimny wiatr a na ciemnym niebie pojawiły się błyskawice,ziemia zaczęła pękać a do otchłani wpadali moi rówieśnicy.Chciałam im pomóc jednak nie mogłam moje ciało było sztywne a w moich uszach rozbrzmiewał tylko głos Ivana"Im już nie pomożesz,i nikomu innemu"
-Niee!
Krzyczałam przez sen nie mogąc się z niego wybudzić.Dopiero gry Tori uderzył mnie dość mocno w policzek zerwałam się ze snu szybko oddychając.
-Zakuro wszystko gra ?
Zerknął na mnie z lekkim uśmiechem ale jego przerażenie można było wyczytać z oczu.
-Tak...teraz boli mnie tylko polik.
Burknęłam masując obolałe miejsce.Zerknęłam w stronę okna samochodu,nie wiedziałam gdzie teraz jesteśmy.Widziałam tylko jakieś pola i pustkowia żadnych domów tylko przebijające się promienie słońca.
-Dopiero świt.
Odparłam cicho ziewając
-Tak jeszcze długa podróż przed nami.
-A gdzie jesteśmy?
Zerknęłam na niego.
-Jesteśmy z jakieś sto kilometrów do Nowego Jorku.
-Dlaczego się cofamy przecież to nie w tą stronę!
Tori się tylko zaśmiał kiwając głową.
-Startujemy z naszego prywatnego lotniska tak zlecił Aleksander,a ono nie znajduje się w centrum miasta kochana.
-Dobra..rozumiem..daj mi spać.
Rzuciłam i z przedniego fotela wygramoliłam się na tylnie siedzenia gdzie było o wiele więcej miejsca i mogłam się położyć.
-Wygodnicka...i tak za jakąś godzinę dojedziemy na miejsce.
Zaśmiał się Toris a ja go już nie słuchałam bo byłam pogrążona w śnie.

Tym czasem u Ivana:
Była godzina 19:00 jak zawsze przesiadywałem w swoim gabinecie przeglądając papiery i popijając kawę,gdy nagle rozległo się głośne pukanie w drzwi.
-Wejść
Drzwi otworzyły się i weszło dwóch moich ludzi który mocno trzymali jakiegoś młodzieńca.
-Witam was panowie co się stało ?
Wstałem zerkając na młodego chłopaka.Jego wzrok sam mówił za siebie był wściekły.
-Ten obywatel był szpiegiem i współpracował z amerykańską agencją,która ma jakieś plany co do naszych rządów.
Pokiwałem głową podpierając się jedną ręką o drewniane biurko.
-Wszyscy jesteście popierdoleni! Psychicznie chorzy rządzący tym czym się wam nie należy!
Wrzeszczał chłopak wyrywając się z rąk mężczyznom.
-Podziwiam twoją mądrość..
Uśmiechnąłem się otwierając szufladę.
-Ale już nie będzie ci ona potrzebna
Sięgnąłem po broń,która znajdowała się w mojej szufladzie i strzeliłem do chłopaka.Kula przeszyła jego głowę,upadł a krew wypływająca z jego czoła ubrudziła podłogę w gabinecie.
-Zabierzcie go.
Rzuciłem przecierając pistolet szmatką.
Usłyszałam huk dobiegający z gabinetu Ivana.Zaniepokoiłam się i wyszłam z pokoju,powoli szłam przez długi korytarz w stronę schodów.Wychyliłam się za barierę obserwując co się dzieje.Zauważyłam dwóch mężczyzn ubranych na czarno jak niosła kogoś przykrytego w czarnym woku.Po moim ciele przeszedł lekki dreszcz a jedyną myślą w mojej głowie było to,że Ivan kogoś zabił.Gdy mężczyźni przekroczyli próg wyjściowych drzwi pałacu postanowiłam zejść na dół.Ostrożnie stawiałam stopy na drewnianych schodach by nie usłyszał mojego schodzenia.Byłam już blisko gdy rozległ się głos mojej siostry.
-Katerino pozwól na chwilę.
Westchnęłam cicho i zawróciłam się na górę gdy nagle poczułam zimny dotyk czyjeś ręki na mojej dłoni.
-Nie ładnie tak podglądać innych.
Odparł tym sowim spokojnym przeszywającym głosem patrząc się prosto w moje oczy.
-Ale ja nic nie zrobiłam.
Odparłam spokojnie by ukryć mój strach przed nim.
-A teraz proszę mi wybaczyć siostra mnie wzywa czyli twoja przyszła małżonka.
Wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku i szybko wbiegłam na górę.





sobota, 17 sierpnia 2013

Początek końca cz6

Rozległo się krótkie pukanie do drzwi po czym do środka gabinetu wszedł chłopak.Był dość wysoki,jego rude włosy opadały mu na oczy,które przez to były niezauważalne.Podszedł bliżej nas zerkając na mnie krótkim spojrzeniem.
-Witam.Poproszono mnie bym się zjawił.
Aleksander uśmiechnął się wstając z sofy.
-Tak,to twoja nowa partnerka Zakuro.
-Miło mi cię poznać,jestem Toretto jednak wszyscy na mnie mówią Tori
-Miło mi cię poznać...
Opowiedziałam dość oschle i uścisnęliśmy sobie dłonie.
-Skoro już się poznaliście możecie wyruszać w drogę.Tori ma cały ekwipunek na podróż więc nie musisz się przejmować.
Aleks spojrzał na mnie a potem na Toretto.
-Czyli mamy kierować się na Europę?
Spytałam ich obu.
-A gdzie zgubiłaś swoje cacko?
Tori zaśmiał się pukając mnie z łokcia.
-Ja go nie zgubiłam! Kompas został skradziony...i to nie jest śmieszne!
Warknęłam na niego wbijając wzrok w jego spojrzenie.
-Nie wpieniaj się tak wrzuć na luz.
Zaśmiał się ponownie nic sobie z tego nie robiąc.Miałam ochotę zdzielić go w ten pusty łeb.Jednak musiałam się opanować przy Aleksandrze.
-Samochód macie gotowy czeka na was w podziemnym parkingu,ekwipunek macie oraz zapas broni też.
Aleks Uśmiechnął się jednak minę miał poważną.
-Zapas broni? Mam rozumieć że Tori ma sporo tego gówna ?
-Bez tego gówna byłabyś nikim.
Tori burknął do mnie ze złośliwym uśmieszkiem.Nic już nie odpowiedziałam,wzięłam tylko podarowany miecz przez Aleksa i zarzuciłam go na plecy.
-Jeszcze nigdy nie widziałem kobiety z mieczem.
Znów zaczął się śmiać a mi już puszczały nerwy.
-Jeszcze raz kłapniesz coś tym jęzorem to utnę ci głowę!
Wrzasnęłam uderzając pięścią w jego plecy.
-Spokojnie! Opanuj emocje,on już taki jest musisz się przyzwyczaić.
Powiedział Aleks spoglądając na mnie.
-Spokój to równowaga sił pamiętajcie,a teraz w drogę!Nie marnujcie czasu,ruszajcie!
Toretto wyszedł z gabinetu a ja za nim.Zjechaliśmy windą na sam dół.
-Gdzie my jesteśmy?
Rozejrzałam się dookoła widząc tylko żółte jarzeniówki i kilka samochodów.
-Na parkingu...nie widzisz?
Burknął i podszedł do dużego czarnego samochodu.Otworzył bagażnik w,którym znajdowało się dość sporo broni palnej.
-Daj swój miecz też go tutaj włożymy.
-Nie..wolę mieć go przy sobie w nagłych sytuacjach.
-Jak chcesz...
Zamknął bagażnik,wziął dwie duże torby w których znajdowało się jedzenie i oczywiście pieniądze.Przecież to nawet nam nie starczy na dwa tygodnie.Wrzucił je na tylne siedzenie i zamknął drzwi.
-No to ruszamy...zapraszam do środka
Uśmiechnął się wsiadając do auta ja zrobiłam to samo.Odpalił samochód i ruszyliśmy,ruszyliśmy w bardzo długą podróż,nie wiem jak z nim wytrzymam...

Europa 15 maja 2013 roku.

To co działo się w Europie było najgorszym koszmarem każdego człowieka.Dzięki mocy magicznego kompasu Ivan doszedł do władzy a każdy zwyczajny człowiek był jego poddanym.Kto się sprzeciwił zostawał zabity lub więziony i torturowany.Każde państwo znajdujące się w tym obszarze zaczęło się cofać a nie rozwijać do przodu.Tylko nieliczni byli znajomymi Ivana.Nieliczni mam na myśli ludzi bogatych,którzy mogli przekupić go pieniędzmi lub innymi drogimi podarunkami.Takie szczęście miała niejaka Nadya,jest Rosjanką młodą piękną kobietą w której Ivan się zakochał.Niedawno oświadczył się jej więc cała rodzina Nadyi jest bezpieczna.Katerina jej siostra nie jest z tego zadowolona.Nienawidzi Ivana za to jakim jest podłym człowiekiem jednak ukrywa to bo nie chce by rodzina miała przez to problemy.Bieda zaczęła rozkwitać.Nie było pracy nie było pieniędzy.Wszystko się pozmieniało,wszelkie pojazdy stały zardzewiałe i nieużywane.Ludzie zaczęli uciekać z miast do wsi.Prawo się zmieniło teraz wszystko jest inne krajobraz nie przypomina czasów teraźniejszych lecz odległych...
-Ivan Ivan ! Co sądzisz o tej sukni ?
Nadya weszła do salonu i zrobiła dwa obroty śmiejąc się wesoło.
-Piękna,lecz na innej kobiecie wyglądałaby brzydko bo tylko twoja uroda dodaje jej piękna.
Uśmiechnął się i podszedł do niej,objął ją w pasie.
-Już nie przesadzaj głuptasie ja aż taka piękna nie jestem
Na jej policzkach pojawiły się lekki wypieki.
-Ja wcale nie przesadzam mówię szczerą prawdę.
Szepnął jej do ucha i subtelnie musnął jej blado czerwone usta.
-Ya lyublyu tebya moya printsessa...
Po tych słowach ucałował ją w czoło.
Nadya zarumieniła się mocniej jednak cały czas patrzyła w jego oczy
-lyublyu tebya moy prints
Katerina podglądała ich przez szparę w lekko uchylonych drzwiach.
-Jeszcze się zawiedziesz kochana siostrzyczko zobaczysz...
Szepnęła cicho sama do siebie

C.D.N





czwartek, 8 sierpnia 2013

Początek końca cz5

Dochodząc do kolejnych drzwi słyszałam głośne dźwięki jakby za nimi był tłum ludzi.Nie myliłam się,gdy Aleks otworzył drzwi ujrzałam wielu zabieganych osób.Niektórzy notowali coś w komputerach inni zaś dyskutowali popijając kawę.W pewnej chwili podbiegła do nas niezbyt wysoka ale chuda dziewczyna.
-Dzień dobry Aleksandrze!
Krzyknęła by mógł ją usłyszeć.
-Witaj Lana !
Uśmiechnął się do niej i uścisnął jej dłoń.
-To jest Zakuro,nasza nowa zbawicielka.
Zaśmiał się cicho wskazując na mnie dłonią.
-Oh witaj Zakuro miło cię poznać jednak natychmiast musisz przejść metamorfozę!
-Metamorfozę..?
Popatrzyłam na nią a potem na Aleksa.
-Lana jest projektantką strojów i stylistką dla naszych kompanów.
-Ahh..rozumiem ale co jest ze mną nie tak?
-Kochana wszystko ! Ubiór te włosy natychmiast chodź ze mną!
Chwyciła mnie za rękę ciągnąc do kolejnego pokoju.
-Siadaj tutaj zaraz zajmę się twoimi włosami...tęczowe pasemka już są nie modne!
Przewróciłam oczyma słuchając jej paplaniny i siadłam na wskazanym miejscu.
-Trochę farbki i już będziesz miała jednolity kolor włosów!
Uśmiechnęła się nakładając mi farbę na włosy.Minęło z pół godziny i wreszcie mogłam wstać i zobaczyć nowy efekt.
-Nie jest źle Lana..
-Teraz jest o wiele lepiej niż było !
Zaśmiała się i wzięła do ręki centymetr.
Teraz muszę cię zmierzyć by uszyć dla ciebie strój.
-Rozumiem...mogę wiedzieć jak on będzie wyglądał?
-Ależ oczywiście każda grupa ma inny strój.Ty jesteś w grupie Wilkorów z tego co wiem,wiec dla ciebie będzie sukienka.
-Sukienka?! Jak ja mam walczyć w sukience?
-Przecież będziesz walczyć jako wilk a nie człowiek
Burknęła niewyraźnie trzymając centymetr w zębach.
-Ooh...nic z tego nie rozumiem..
Westchnęłam cicho łapiąc się za głowę.
-Z czasem zrozumiesz.
Westchnęła Lana zapisując coś w zeszycie.
-No wymiary pobrane więc biorę się za prace możesz iść już do Aleksa.
Skinęłam głową.
-Do zobaczenia Lana
Machnęłam jej ręką i wyszłam.
-Widzę,że nadal jesteś tutaj zagubiona...chodź do mojego gabinetu tam wyjaśnię ci jeszcze kilka spraw.
-Dobrze ale mieliśmy iść do mojego przyszłego pomocnika.
-Spokojnie poczeka nie ucieknie.Chcę byś już wszystko wiedziała za nim się z nim zobaczysz.
Oboje udaliśmy się do windy,która zawiozła nas na ostatnie piętro.
-Znacznie ciszej jest tutaj
Uśmiechnęłam się ponieważ nie lubiłam dużego hałasu.
-Masz racje.
Odparł Aleks otwierając duże drzwi od swojego gabinetu.
-Zapraszam.
Weszłam do środka było tam cicho i przyjemnie usiadłam na skórzanej sofie i czekałam na dalsze informacje.
-Wiesz już po co tutaj jesteś i jaką masz moc.Grupa do której należysz to Wilkory czyli ludzie którzy umieją zmieniać się w wilki.Twój partner też jest Wilkorem jednak nikt nie ma takiej samej mocy.Wilkorzy walczą przeważnie tylko w postaci wilka.Jednak jako człowiek też mogą się obronić dlatego dostaniesz swoją broń jak każdy inny Wilkor.
Aleksander podszedł do gabloty z mlecznymi szybami i wyciągnął z niej duży miecz.
-Miecz? Myślałam że dasz mi pistolet albo coś w tym stylu.
-Pistolety nie są dla Wilkorów...od lat walczyli tylko białą bronią.
-Rozumiem...
Wzięłam do niego spory i ciężki miecz.
-Muszę przyznać że jest piękny..jelec*wyrzeźbiony w posturę wilka i te czerwone rubiny,które są jakby jego oczami.Jest cudowny!
-Wiedziałem,że Ci się spodoba ale dostaniesz go dopiero gdy wyruszysz na wyprawę.Teraz gdy wszystko już wiesz możemy wezwać tutaj Toriego by cię poznał.
-Oczywiście Aleksandrze!
_________________________________________________________________________________
*jelec- zabezpiecza rękę użytkownika przed ześlizgiwaniem się palców  na ostrze i do blokowania ciosów przeciwnika


środa, 31 lipca 2013

Początek końca cz4

Od czasu kiedy przybyłam na Ziemię ze świata wilków,każda nowa sytuacja zadziwia mnie coraz bardziej.
Przeniesienie mnie w czasie przez magiczny kompas też było dziwnym doznaniem.Znajduje się w dziwnej agencji,która mieści się na końcu świata...Ameryce.Ludzie,którzy tutaj pracują dziwnie na mnie patrzą jakbym była dla nich zbawieniem..?Sama nie wiem czuje się tutaj nieswojo,nie wiem co będę tutaj robić mam nadzieję,że Aleksander mi wszystko wytłumaczy.
-Dobrze Zakuro a więc czas by ci wszystko wyjaśnić.
Spojrzałam na Aleksa zaciekawiona.
-Wszyscy ludzie,którzy tu pracują nie są zwyczajni.Posługują się magią i mocami które posiadają od urodzenia.Od razu wiedziałem,że nie jesteś zwykłym człowiekiem widać to w twoich oczach.
-W moich oczach ?
Odruchowo dłońmi zakryłam oczy a Aleks się zaśmiał.
-Od wielu lat szukam niezwykłych ludzi więc mam już wprawę.Długo nie mogłem znaleźć nikogo takiego jak ty,aż w końcu bóg zesłał mi Ciebie.
-Bóg? Chyba diabeł
Zaśmiałam się cicho.
-No ale powiedz mi Aleksandrze do czego jestem wam potrzebna?
-Moja droga Zakuro.Jesteś magiem mroku oraz masz swoje drugie życie jako czarna wilczyca.Dlatego dam Ci bransoletkę dzięki której będziesz mogła zmieniać się w wilczycę w ludzkim świecie i będziesz zwalczać zło.Niestety nie wszyscy ludzie z mocami przeszli na nasza stronę.
-Więc z tego co rozumiem mam wam pomagać w likwidacji zła?
Zaśmiałam się.
-Otóż to jednak nikt nie walczy w pojedynkę.Każdy dostaje swojego partnera,który pomaga.
-Czy moim partnerem będzie ta japonka Hana?
-Nie nie,ona jest agentką i działa sama ponieważ nie walczy.Twoim partnerem będzie Torrento.
-Torrento? Kto to jest?
-Pracuje u nas dwa lata jest trochę starszy od Ciebie i jest tutejszy czyli Amerykanin.
-Że co?! mam pracować z Amerykaninem ?! Chyba żartujesz mój rosyjski honor na to nie pozwala
Machnęłam ręką robiąc dumną minę.
-Chyba chcesz pokonać Ivana?Chcesz uratować Ziemię przed nim hmm?
-Skąd ty to wiesz?
Zerknęłam na niego lekko zdenerwowana.
-Nie ważne skąd wiem,ale pomogę Ci odwdzięczę się tym ze zgodziłaś się u nas pracować.
-Pomożesz niby jak ? On zabrał mój kompas teraz może zdziałać wszystko
-Ale ty możesz temu zapobiec tylko musisz współpracować z Torrento dobrze?
-No...no dobrze nich ci będzie.
-A więc twoją główną misją jest odzyskanie kompasu jednak na drodze do celu pojawi się wiele przeszkód z którymi będziecie musieli sobie poradzić.
Kiwnęłam głową na zrozumienie a Aleksander w tym czasie sięgnął po złote pudełeczko i wyciągnął z niego tą brązową bransoletkę.Złapał mnie za rękę i zapiął ją na niej.
-Ta bransoletka pozwala Ci zmienić się w wilczycę.Pamiętaj,że jako człowiek masz mniej energii do władania mocami.W postaci wilczycy masz więcej siły i więcej możliwości w mocach.A więc Zakuro Corewicz..
-Skąd ty znasz moje nazwisko?
-Po prostu je znam ale daj mi dokończyć....od dziś nosisz przydomek Noć
-Noć?...czyli noc to dlatego ze władam magią mroku?
-Owszem,a wiec Zakuro Corewicz Noć zapraszam dalej byś poznała swojego partnera.
Aleksander z uśmiechem na twarzy skierował się w głąb długiego jasnego korytarza a ja posłusznie poszłam za nim.

_________________________________________________________________________________
Wybaczcie,że dopiero pojawił się kolejny rozdział ale obecnie jestem na wyjeździe i net szwankuje .

niedziela, 14 lipca 2013

Początek końca cz3

-Wszystko idzie zgodnie z planem panowie.Dziś zmienimy historie całej Ziemi a świat będzie należeć tylko do takich ludzi jak my!
-Nie tak prędko !
Krzyknęłam zsiadając z konia.
-Ohh widzę,że mamy gości.
Po jego słowach rozległ się głośny śmiech.
-Czy to jest powód do radości,że tak się szczerzysz?
Zakpiłam z niego podchodząc bliżej.
-Jak zwykle wyszczekana jesteś jednak dziś ta twoja paplanina nic nie pomoże.
Ivan zmarszczył brwi uśmiechając się złowrogo.
-Spóźniłaś się...
Szepnął,po chwili dwójka mężczyzn rzuciło się w moim kierunku gdyby słowo "spóźniłaś się" oznaczało "brać ją".Nie zastanawiając się sięgnęłam po broń którą miałam w płaszczu i strzeliłam do pierwszego typa.Z drugim zrobiłam to samo celując mu w łeb.
-Koniec tej zabawy Ivan,tym razem przegrałeś a ja się nie spóźniłam.
Warknęłam do niego nadal pewnie trzymając pistolet w dłoni.Widziłam jego wzrok był zaszokowany sytuacją jednak nie bał się był pewny,pewny swoich czynów i celów jak zawsze.
-Może i jesteś sprytna ale nie przewidziałaś tego!
Wyciągnął z kieszeni kompas
-Heh?!
Mój wzrok zawiesił się na przedmiocie.Musiałam być ostrożna jeden nie właściwy ruch i wszystko przepadnie.
-I co zatkało Cię? Nie wiesz co teraz zrobić?Hmm? Boisz się !
-Niet,ja nigdy się nie boję.
Zmrużyłam oczy i uśmiechnęłam się pod nosem.
-Teraz albo nigdy !
Wrzasnęłam i skoczyłam na Ivana.Poczułam wilczą energię,wilczą moc,którą pozwoliła mi na ten ruch.
-Głupia suko co ty wyprawiasz wszystko zepsujesz !
Zaczęłam wyrywać mu kompas jednak w pewnej chwili coś poszło nie tak.Ręce zaczęły mi drgać czułam silny nacisk w dół.Nagle rozbłysły się oślepiające promienie światła.
-Co to jest !?
Krzyknęłam zdenerwowana jednak Ivan tylko się śmiał nic mi nie odpowiedział,a po chwili zapadła ciemność i cisza.
-Aaaah !!
Otworzyłam oczy i oparłam się na dłoniach szybko oddychając.
-Co do cholery?!
Rozejrzałam się dookoła.Nie byłam w tym samym miejscu,to nie była fabryka lecz zaułek jakieś ulicy.
-Gdzie ja jestem?! Gdzie Ivan?! Gdzie kompas?!
-Tu raczej jego ani tego nie znajdziesz.
-Heeh?!
Podniosłam się szybko i zerknęłam w stronę gdzie dobiegał nieznajomy głos.
-Kim jesteś!?
-Nie musisz się mnie obawiać jestem po twojej stronie.Nazywam się Hana Mitarai i moim obowiązkiem jest przyprowadzenie Cię do tajnej organizacji Red2
Gapiłam się jak wryta nie rozumiałam nic z tego co do mnie powiedziała.Jaka organizacja? Do tego skąd tu wzięła się japonka?
-Widzę,że nic nie masz do powiedzenia więc nie marnujmy czasu!
Dziewczyna w fioletowych włosach złapała mnie za rękę wypowiedziała coś pod nosem i nagle z jakiegoś zaułka znalazłam się w jasnym pomieszczeniu gdzie wszędzie świeciły lampy.
-No jesteśmy na miejscu mój cel został dokonany.
Szepnęła odchodząc.
-Ej! Wracaj! Nie zostawiaj mnie tutaj ! Słyszysz?!
-I na co tyle krzyku kochana ? Czy ktoś Cię tu krzywdzi?
Odwróciłam się i  zauważyłam wysokiego mężczyznę o ciemnych włosach.
-Nie potrzebnie robisz takie zamieszanie jesteś dla nas bardzo ważna.
-Ważna...?
-Owszem.
Mężczyzna skinął głową.
-Jestem Aleksander Nikov główny założyciel tej organizacji.
-Przepraszam ale...który jest rok?
-Ah no tak zapomniałbym przeniosłaś się w czasie  za pomocą kompasu,którego będziesz musiała odzyskać ale to za chwilę Ci wszystko wyjaśnię. Rok mamy 2013.
-Mężczyzna uśmiechnął się do mnie a ja wreszcie zrozumiałam,że jestem w teraźniejszych czasach i w końcu mogę zdobyć to zioło po które specjalnie przybyłam na Ziemie.Jednak martwiła mnie sytuacja w jakiej się znalazłąm.Co to do licha jest Red2? I czemu jestem dla nich taka ważna?


sobota, 13 lipca 2013

Początek końca cz2

Luty 1942 roku,minęły dwa miesiące od kąt mieszkam w domu Ivana.Dowiedziałam się paru różnych spraw o,których wiem tylko ja i nikt inny.Gdyby Ivan się o tym dowiedział z pewnością by mnie zabił.Jestem spokojna, nadzwyczajnie spokojna...czekam na odpowiednią chwilę w tedy będzie mój krok a on tego gorzko pożałuje.Właśnie to mówiły moje myśli,siedząc w fotelu i pijąc szklankę gorącej herbaty wpatrywałam się w okno.Przyglądałam się jak duże płatki śniegu spadają z nieba na ziemię.Jednak to nie był główny powód wlepiania wzroku w okno,przypatrywałam się trzem mężczyznom ubranym w czarne płaszcze.Rozmawiali z Ivanem ciekawe na jaki temat?Po chwili wsiedli do dużego ciemnego samochodu,czyżby mój dawny przyjaciel się z nimi wybierał?Tylko gdzie?Po paru sekundach auto odjechało.Tak to był mój dzień teraz dowiem się więcej o wiele więcej prawdy.Wstałam z fotela i ruszyłam w stronę domowej biblioteki.Już nie jestem taka słaba moja siła wróciła po tych dwóch miesiącach leżenia w łóżku.Weszłam do biblioteki,zachłannie zaczęłam szukać dokumentów.Otwierałam wszystkie szuflady po kolei grzebiąc w stertach starych papierów.Coś mi tu nie pasowało ta cała akcja to wszystko jest jakieś nie po kolei nie realne.Westchnęłam cicho wyjmując z szuflady złote dość spore pudełko na którym pisało "Nashey Istorii" co znaczyło "Nasza Historia".Siadłam na krześle i otworzyłam je.W środku był jakiś notatnik a może raczej pamiętnik?Wahałam się czy chce wiedzieć co tam jest napisane ale musiałam to zrobić musiałam chciałam w końcu poznać prawdę całą prawdę co knuje Ivan!Ostrożnie otworzyłam notatnik i zagłębiłam się w czytaniu:
Mój plan idzie jak po maśle!
Od kiedy Zakuro znów jest ze mną nie mam żadnej przeszkody,która by mi przeszkadzała.Ludzie są tacy naiwni!Sami sobie zapracowali na ten jakże okrutny świat.Cała historia Ziemi się teraz zmieni.Potrzeba mi tylko jednego małego szczegółu kompasa!Złotego kompasa,który w połączeniu z moim magicznym zegarkiem znów namiesza w czasie!
Nie! Mój kompas! Nagle otworzył się drzwi i do środka weszła Anastazja.
-Panienko co się stało?!
-Nie teraz Anastazjo ! Musisz tylko to przeczytać!
Rzuciłam jej notatnik i wybiegłam szybko z biblioteki.Najszybciej jak potrafiłam wbiegłam do mojego pokoju od razu rzucając się pod łóżko szukając kompasa.
-Musisz tam być!
Szeptałam sama do siebie jednak nie znalazłam go tam.
-Nieee! Kurwa!
Byłam rozwścieczona to co miałam pilnować zniknęło jak bańka mydlana na wietrze.To co było najważniejszym elementem tej całej propagandy zostało mi zabrane!Muszę to odzyskać!
-Natasza ! Anastazja do mnie !
Dziewczyny od razu  przybiegły.
-Tak panienko?
-Natasza szykuj konia
-Ale..?!
-Nie zadawaj pytań szykuj konia!
-Tak jest !
-A ty Anastazjo przeczytałaś to?
-Tak..
Szepnęła cicho i spuściła głowę.
-Teraz mi wierzysz wierzysz mi,że on jest zły a ja muszę temu zapobiec?
-Tak..chce ci pomóc.Wiem gdzie on pojechał
Podała mi kartkę z adresem.Uśmiechnęłam się do niej
-Obiecuję ci Anastazjo,że niedługo życie na Ziemi będzie lepsze
-Uhum!
Skinęła tą swoją drobną główką a ja wstałam szybkim ruchem sięgnęłam po broń,która leżała na komodzie i wybiegłam.Nałożyłam na siebie czerwony płaszcz i wyszłam na zewnątrz.Koń był już gotowy a Natasza stała przy nim.
-Uważaj na siebie panienko!
-Nie martw się Natasza ja zawsze daje sobie radę!
Uśmiechnęłam się do niej i wsiadłam na konia.
-Obiecuję Ci,że życie stanie się lepsze już niebawem !
-Mam nadzieję Zakuro
Nic już nie odpowiedziałam uśmiechnęłam się tylko i galopem popędziłam na koniu.Dookoła słychać było odgłosy strzelania i wybuchów.Zerknęłam na kartkę.
-Znam ten adres!
-Wiem gdzie to jest!
Przyspieszyłam musiałam tam dotrzeć jak najszybciej!